Roman był portierem, nigdy nikomu nie dał łapówki, jak kiedyś wychodził ze szpitala, już był ubrany, czekał na windę, i właśnie wtedy dopadł go ordynator, - nie mam pszy sobie panie doktorze, ale po południu pszyniosem. Nie pszynius, nawet pielęgniarką nie dał czekoladek i kawy.
___
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz